Rozgrzewanie silnika na postoju. Czym to grozi?
Rozgrzewanie silnika przed podróżą w czasie zimy jest bardzo częstą praktyką, ale czy powinno się to robić?
Wśród wielu kierowców panuje przekonanie, że przed rozpoczęciem jazdy powinni rozgrzać silnik. Wygląda to tak, że uruchamiają samochód i czekają kilka minut, a w międzyczasie zajmują się innymi czynnościami np. skrobaniem szyb czy odśnieżaniem.
Czym może grozić takie zachowanie?
Zacznijmy od tego, że rozgrzewanie silnika na postoju może skończyć się mandatem karnym w wysokości 300 złotych, ponieważ zgodnie z art. 60 kodeksu drogowego “kierującemu zabrania się oddalania od auta, gdy silnik jest w ruchu oraz używania pojazdu w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem.“
Czym argumentują takie zachowanie kierowcy?
Głównym argumentem podawanym przez kierowców jest konieczność uzyskania odpowiedniej temperatury oleju silnikowego. Tego typu argument może i był prawdziwy, ale wiele lat temu, gdy stosowano oleje gęstniejące przy niskich temperaturach. W dzisiejszych czasach odpowiednią temperaturę najłatwiej uzyskać w trakcie spokojnej jazdy (do 2500 obr/min.).
Oczywiście przy bardzo niskim temperaturach, sięgających kilkunastu stopni na minusie nie zaszkodzi odczekać kilkanaście sekund, aby olej został spokojnie rozprowadzony. Te kilkanaście sekund wystarczy, więc nie ma potrzeby stania na biegu jałowym przez kilka minut.
Co sądzicie o rozgrzewaniu silnika w ten sposób? Praktykujecie?